Jako nie największy, ale fan Soulslike oraz wyzwań postanowiłem zasiąść do Armored Core VI: Fires of Rubicon — zadając sobie pytanie, po co znowu będę się męczył? Pierwsza misja przebiegła zgodnie z planem. Zniszczyłem prototypowe mechy i wyszedłem z minimalnymi uszkodzeniami. Wszystko się zmieniło, gdy nad głową pojawił się ogromny pancernik, zasypując mnie dziesiątkami rakiet i pocisków, zmuszając mnie do baletowego pokazu uników, gdy rzuciłem się w stronę mostu, zdeterminowany, by całkowicie sam pokonać kolosa. Kiedy opadł kurz, zabrakło mi tchu, ten dalej stał, a ja spadałem w przepaść wraz z moim mechem. To właśnie wtedy zrozumiałem, że to już za dużo, nawet jak dla sympatyków Soulslike.
Armored Core VI: Fires of Rubicon to nie gra dla fanów Soulslike
Tytuł artykułu nie jest żadnym clickbaitem i bardzo szybko postanowię za argumentować swoje stwierdzenie, że Armored Core VI: Fires of Rubicon, pomimo bycia grą From Software, absolutnie nie jest grą dla sympatyków Soulslike.
W Armored Core IV: Fires of Rubicon można odnieść wrażenie, jakby trafiło się do intensywnego anime o mechach, w którym nie wiadomo co się dzieje. Chociaż odczuwam pewną synergię po paru godzinach z tytułem i mówię tutaj o niezrównanym doświadczeniu pod względem wrażeń i szybkości reakcji, uzupełnione głęboką i wciągającą możliwością dostosowywania oraz odpowiednio tajemniczą historią, która z każdym krokiem wciąga cię głębiej w swój świat i wiedzę.
ACVI ma jednak trochę inne cechy charakterystyczne dla gier From Softare i mowa tutaj o „trudności”. Ta nie polega na tym, aby wyuczyć się ataków konkretnego bossa, a raczej uciekać przed małymi mechami i w obliczu taranujących ekran pocisków znaleźć ten właściwy cel i jak najszybciej go unieszkodliwić.
Nie zrozumcie mnie źle, uwielbiam w grach wyzwania, jednak fani Soulsike, w tym ja, przyzwyczailiśmy się do epickich pojedynków jeden na jeden, w których giganci nie miażdżą nas z prędkością Flash'a. Przykładowo w Dark Souls bez trudu mogliśmy chwilę odsapnąć podczas walki, lekko się z niej wycofując. W ACVI zapomnij o takiej możliwości, ponieważ lecące rakiety z każdej strony spowodują, że twoje oczy będą się rozjeżdżać, jak ludzie mieszkający nad morzem w każdy weekend, gdy wyjdzie trochę słońca.
Niewykluczone, że do szybkości i intensywności ACVI trzeba się trochę przyzwyczaić i gdy już wszystko zacznie działać, jak powinno, to pewnie trudno znaleźć bardziej satysfakcjonujące doświadczenie akcji. Chciałbym jednak przestrzec wszystkich fanów Elden Ringa, Dark Souls, czy Demon's Souls przed tym, że w Armored Core IV: Fires of Rubicon czeka was całkowicie inne doświadczenie. Bardzo możliwe, że trzeba pokusić się o nową nazwę dla tego gatunku gier — "Mechsouls".