Legendy i ludowe podania od jakiegoś czasu często wykorzystywane są w amerykańskich produkcjach filmowych. Wystarczy wspomnieć o nagrodzonym Oscarem filmem „Coco” z 2017 roku, który na swoim koncie zebrał ponad 800 milionów dolarów. W produkcji wykorzystano motyw śmierci – niezwykle kolorowy, z kostiumami – rodem wyjęty z kultury meksykańskiej.
Tym razem na podania ludowe i legendy postawił Netflix. Nowy film familijny pod tytułem „Chupa” opowiada historię chłopca, który zaprzyjaźnił się z legendarnym latynoamerykańskim El Chupacabra.
Tu również wykorzystano kulturę meksykańską i południowo-amerykańską. Legendarny stwór – według miejskich podań - jest nieznanym gatunkiem zwierzęcia lub kosmitą. Napada na zwierzęta hodowlane (czasem również domowe) i wysysa im krew. Stąd też jego nazwa - chupar – czyli ssać i la cabra – czyli koza. W tym momencie dochodzimy do punktu kulminacyjnego!
Jak podaje Antyradio – fabuła filmu ma miejsce w Meksyku. Nastoletni chłopak, imieniem Alex odkrywa w szopie dziadka przedstawiciela mitycznego stwora – chupacabry. Szybko zaprzyjaźnia się ze zwierzęciem. Aby ocalić mityczne stworzenie, Alex i jego kuzyni muszą wyruszyć na przygodę życia – komentuje radio.
Niestety… producenci wymyślili niefortunne imię dla futrzanego bohatera. Chupa – czyli imię głównego bohatera i zarazem tytuł filmu to pierwszy człon od słowa chupacabra. Z tą różnicą, że samo "chupa" w slungu oznacza sex oralny – konkretnie – „ssij”. Nie musimy chyba komentować, o co chodzi...
- Nikt, absolutnie nikt im nie powiedział, żeby nie skracać słowa "chupacabra" do "chupa", bo to znaczy "komuś obci*gnąć"... Dzieciaki nie powinny szukać w Googlu takich haseł – napisała El Norte Recuerda na Twitterze (transkrypcja: Antyradio).
Internauci są z jednej strony zażenowani, z drugiej – nieco rozbawieni. Czy film przyjmie się wśród młodej widowni? Na odpowiedź będziemy musieli trochę poczekać.
Źródło: Netflix wypuścił nową bajkę. Jej tytuł oznacza wulgarną rzecz! Producenci nie wiedzieli?